poniedziałek, 13 lutego 2017

10 "Idealna chemia"



Ale wiem, że kochać kogoś znaczy stracić kawałek siebie. 
Czasem idealność bywa męcząca. Ludzie próbują przestrzegać z góry ustalonego schematu, zatracając przy tym własne poglądy i osobowość. Stają się aktorami występującymi w beznadziejnej sztuce, w której tak na dobrą sprawę nawet nie mieli ochoty grać. Taki los przypadł również głównej bohaterce książki pod tytułem "Idealna chemia" - Brittany Ellis. Dziewczyna wychowywała się w na pozór idealnym domu, ma idealne oceny, idealne miejsce kapitana w składzie cheerliderek i idealnego chłopaka. Brit jest postrzegana przez wszystkich jako wielki ideał i nie może pozwolić sobie na choćby najmniejsze potknięcie, bo mogłoby to doprowadzić do zaburzenia pracy całego otaczającego ją świata. Wszystko zmienia się jednak w momencie, kiedy na lekcji chemii zostaje usadzona wraz z najniebezpieczniejszym chłopakiem chodzącej do jej szkoły, meksykaninem należącym do gangu, czyli z Alejandro Fuentesem. 

Nikt nie jest tu na zawsze.Trzeba żyć chwilą, każdym dniem... być tu i teraz.

Na początku miedzy bohaterami nie ma nic prócz nienawiści. Na pozór dzieli ich tak właściwie wszystko. Status społeczny, przekonania czy pochodzenie. On wywodzi się z biednej strony miastka, przed którą Britt była wielokrotnie ostrzegana i pała do niego dużą niechęcią. Nie podoba jej się jego pewność siebie i agresja. Ale przede wszystkim, początkowo się go po prostu boi. Z czasem jednak Alejandro, lub też Alex, jak wolał być nazywany, pod wpływem zakładu próbuje zbliżyć się do dziewczyny. Nie jest to jednak tak łatwe jak się tego spodziewał, ale z czasem udaje mu się przebić przez mury Brittany. Bohaterowie otwierają się na siebie, dzielą swoimi uczuciami i zakład przestaje być już w pewnym momencie najistotniejszą dla Alexa sprawą. Rodzi się miedzy nimi uczucie, którego oboje się boją i na które nie są w żadnym wypadku przygotowani. Zapominają, że szczęście nigdy nie będzie im dane, że dwa tak odmienne światy nigdy nie będą mogły się połączyć, ale mimo wszystko próbują postąpić na przekór wszelkim oczekiwaniom. 

Za każdym razem, gdy odrzucam cudze oczekiwania i w końcu robię to, co moim zdaniem jest właściwe, czuję się silniejsza.

O książce dowiedziałam się z innego bloga recenzenckiego i pomimo tego, że historia wpisuje się bardzo w typowe standardy "new adults" to mi się podoba. Nie było w niej może nic odlotowego, ani wbijającego czytelnika w fotel, ale bardzo polubiłam wykreowane postaci. W szczególności Alejandro i jego najlepszego przyjaciela Paco, oraz Isabel. Mieli w sobie coś takiego przyciągającego, że nie mogłam się im po prostu oprzeć. 
Z tego co wyczytałam w internecie, wiem że "Idealna chemia" posiada również kontynuacje opowiadającą o losach młodszych braci Alexa, ale wydaje mi się, że w najbliższym czasie po nie nie sięgnę. Nie mniej jednak polecam pierwszą część wszystkim osobą, które potrzebują romansidła ze szczyptą niebezpieczeństwa i dreszczyku emocji. Ja tymczasem oceniam książkę na 7/10. 

-Czy to ma jakiś sens?-Ma. Ale wychodzi na to, że cierpię na chorobę maniakalno-depresyjną.-To normalne w miłości.

5 komentarzy:

  1. Intrygujący tytuł, aczkolwiek raczej nie moje klimaty.

    OdpowiedzUsuń
  2. Słyszałam o książce i mnie ciekawi, więc może kiedyś się skuszę :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Wydaję się być bardzo fajną, lekką książką na odstresowanie. Po twojej recenzji zastanowię się by sięgnąć po tę książkę w wolnej chwili.

    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja osobiście przeczytałam ją jednym tchem. Momentami naprawdę nie wytrzymywałam z napięcia :)

      Usuń